21 marca 2016

Trochę strachu, dużo powinności.

4 komentarze:
 

Są takie dni, gdy czuję się za mało rozważna i aż nadto romantyczna, a przy okazji miałka, bezbarwna i wystraszona. 

Dzisiaj nie jest jednym z tych dni. Gdyby było, okopałabym się w swoje głębokie poczucie niedoskonałości, oczekując, że ktoś mnie z niego wyciągnie na wędce ciepłych słów i głaskania po głowie albo przynajmniej - racjonalnych argumentów. Mnie, niezdolną do samodzielnego zakończenia tego stanu i spojrzenia na siebie z boku, przy czym to ostatnie jest niezbędne choćby do popełnienia wpisu. Coż. Czasami - rzadko wręcz, ale jednak - lubię się nad sobą poużalać i ze sobą popieścić. Chyba tego po prostu potrzebuję dla zachowania wewnętrznej równowagi i przypomnienia sobie po raz kolejny, że granica między dobrze a źle bywa bardzo cienka.

Wspomniane rzadkie dni wypełnione są zbyt częstymi myślami o tym, co powinnam. Powinnam częściej pisać. Powinnam przestać stresować się błahostkami. Powinnam jeść więcej dyni, bo jest znakomitym źródłem witaminy B. Powinnam umieć opowiedzieć przynajmniej jeden dowcip w towarzystwie, to przecież nie jest żadne tall order. Powinnam bardziej uważać, wyjmując rzeczy z piekarnika, bo niedługo moje dłonie umaszczeniem będą przypominały zebrę...

A ja przecież nie lubię życia zapisanego w formacie powinności. Jest narzucające i ograniczające, odwołujące się do jednego słusznego tego, co właściwe. Wystarczająco nieobrze jest już, gdy zasypujemy powinnościami samych siebie, jeszcze gorzej, gdy ubieramy w nie innych. A robimy to często. Nie pamiętam już, ile razy musiałam ugryźć się w język w trakcie wykonania sama ze sobą ćwiczenia typu "spędzę sobotnie popołudnie, nie wypowiadając ani jednego (nie) powinnam/powinienneś/powinna...". W każdy razie, język bolał przeokropnie. 

W dobre dni, takie, jak dzisiaj i - szczęśliwie - jak większość moich dni w ogóle, nie zatruwam się spisywaniem swoich życiowych powinności na kartce moich słabości. Wiem albo czuję, co jest dla mnie dobre, sprawiając, że mózg się rozrasta a serce rośnie i analogicznie - staram się nie wkładać ręki między drzwi a framugę.

W dobre dni, takie, jak dzisiaj, robię wszystko, żeby zabezpieczyć się przed gorszym czasem, który może nadejść znienacka. Spisuję swoje zwykłe myśli, które w słabszych chwilach są na wagę złota i wyszukuję myśli innych, mądrzejszych ode mnie, które są złote ponadczasowo.

Dochodzę do wniosku, że w życiu istnieje tylko jedna powinnność. Ta, o której pisał Gabriel Garcia Marquez w Miłości w czasach zarazy - "Ludzie, których kochamy, powinni umierać razem ze swoimi rzeczami". Amen.

Powinnam więcej pisać. 

4 komentarze:

  1. Czesc Magda :-) Przeczytalam wlasnie na Twoim fejsbukowym fanpejdzu,ze padlo z Twojej strony pytanie co chcielibysmy (my - czytelnicy) przeczytac na blogu. Eeeee .... no moze nie bylo to tak dokladnie sformulowane ale to bylo cos w tym stylu.
    W takim razie moja sugestia a moze bardziej prosba jest taka zeby bylo o angielskiej modzie i co Ty zaadaptowalas do swojego stylu. Kogo uwazasz za ikone brytyskiej mody aktualnie i jakie sa Twoje ulubione fragmenty garderoby. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Anonimowa, dziękuję za komentarz i wpisową sugestię. :-) Swoją drogą - nie jesteś pierwszą osobą, która stwierdziła w ostatnim czasie, że chciałaby przeczytać tu o czymś związanym z modą. Stay tuned, a ja będę działała. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Cześć Anonimowa, dziękuję za komentarz i wpisową sugestię. :-) Swoją drogą - nie jesteś pierwszą osobą, która stwierdziła w ostatnim czasie, że chciałaby przeczytać tu o czymś związanym z modą. Stay tuned, a ja będę działała. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Im więcej szczęśliwych dni, tym więcej mocy do konkretnych działań. Zapraszam na spotkanie Professional Internet Marketer w Londynie. Bezpłatne warsztaty z doświadczonymi praktykami e-biznesu. Zapisy tutaj: servaq.pl?domain=szkolenia.efektywnymarketing.pl/pim4&id=4433

    OdpowiedzUsuń

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff