29 sierpnia 2015

Quo vadis, trybiku, czyli o tym, że należy sobie ufać.

Brak komentarzy:
 

Nie mam krystalicznie określonego pomysłu na ten tekst, ale czuję, że nie mogę go nie napisać. I wiem, że pod koniec będę z niego - przynajmniej względnie - zadowolona. I nie piszę tego, ot, tak sobie. Piszę dlatego, że sobie ufam. Sobie i swoim przeczuciom.

Nasze życie tu i teraz nie jest ani łatwe, ani lekkie; momentami bywa wręcz nieprzyjemne, a nieprzyjemność ta nie wynika wcale ze sporu czy też zgody z Kunderą. W gruncie rzeczy, jej powód jest bardzo prosty i nie trzeba tęgich głów ani słownika wyrazów bliskoznacznych, żeby właściwie go nazwać. To RZECZYWISTOŚĆ. Ta sama, w której przyszło nam funkcjonować - każdemu z osobna i wszystkim razem - i nie inna niż ta, która potrafi czasami drapać i uwierać jak nieodcięta metka od bielizny. I nie wiem, czy kiedyś było prościej, podobnie, jak nie mam pojęcia, czy za sto lat będzie łatwiej. Pewna jestem jedynie dzisiaj, w którym przyszło mi się nad tym wszystkim zastanawiać. Dzisiaj z jednej strony głośnego i zdecydowanego, ale po cichu rozedrganego jak niepewny płomień i - często - zjadającego się od środka.

W naszych dzisiaj bardzo często nie zgadzamy się z tym, co nas otacza, zarówno w mikro-, jak i makroskali. Bywamy rozgoryczeni i wściekli, żeby w ekstremalnej sytuacji pod koniec kolejnego zmęczonego dnia topić się w coraz bardziej rwącej rzece żalu nad światem albo hejtu dla rzeczywistości. Rzece, która ma swój początek w czymś ot, tak przecież niewinnym. Jeśli na górze, to nie Babiej, tylko w tej z niepozmywanych naczyń albo rzeczy nie na swoim miejscu, w zasadzie bardziej przypominających cały masyw. Może być też kolejny list od jakiegoś naburmuszonego urzędu, bez otwierania wiemy, w jakiej sprawie - przecież zamknęliśmy ja już przynajmniej trzykrotnie. Nieumyślne otworzenie złej strony w internecie, z której - niczym z Puszki Pandory - wysypią się informacje o chorych ludziach, szalonych ludziach i jutra na ulicy, którego należy się obawiać. W pracy jeden komentarz za dużo z ust osoby, o której mamy zbyt dobrze wyrobione zdanie, bo zazwyczaj woli robić wszystko niż skalać się wykonywaniem swoich zadań; tych, które trzeba potem po niej zebrać do kupy, siedząc po godzinach i grzęznąć w nadgodzinach, za których płacenie nie jest normą. Iskry zapalne są wszędzie. Jednocześnie, nas samych nie ma nigdzie poza miejscem, gdzie jesteśmy. 

Dużo z tej swędzącej rzeczywistości bierze się z tego, że za dużo wiemy i jesteśmy przeładowani informacyjnym materiałem. Na temat tego, co powinniśmy, czego nie możemy, że to prowadzi tam, gdzie podążają wszyscy, a tamto donikąd albo tam, skąd nikt nie wraca, bo tak mówią wyrocznie statystyki, media, mędrcy albo przyjaciele. Kilkadziesiąt razy dziennie Facebook i jego rodzeństwo przypominają zdjęciami kolejnych - takich rzeczywiście słodkich i do schrupania albo tych jedynie pomarszczonych, o których ciężko cokolwiek powiedzieć - twarzyczek, nóżek i fałdek o tym, że ludzie z Twojego kręgu znajomych się rozmnażają i polecają to wszystkim, w tym również Tobie. Z nie mniejszą niż to częstotliwością informują o ludzkich awansach, uwidocznionych przez kolejne senior czy general przed pełnioną funkcją; najczęściej korpofunkcją, oczywiście. Zabierają w odległe podróże do egzotycznych zakątków świata albo przynajmniej do knajpy nieopodal, gdzie z chirurgiczną precyzją ustawiane są w odpowiedniej pozycji ramen i sztućce na stole - tak, żeby najkorzystniej wypaść na posyłanych niezwłocznie w socialmediowy eter zdjęciach.

Z drugiej strony, rzeczywistość może przytłaczać również dlatego, że wiemy niewiele. Niewiele o tym, co się stanie, gdy zaczniemy podejmować mniej standardowe decyzje. Porzucimy dobrze ciepłą posadę i przez kolejny rok będziemy zastanawiać się nad sensem istnienia, pomagając w uprawie kardamonu w Gwatemali. Jeszcze mniej na temat tego, czy my i nasi bliscy będziemy zdrowi, zdolni do cieszenia się sobą (albo choćby przekomarzania się lub darcia ze sobą kotów) przez kolejne długie lata. Zupełnie nic na temat tego, co nas czeka.

Nadmiar naszej wiedzy razem z bezmiarem tego, czego nie wiemy jest wszystkim, co mamy, a brzmi to jak nic poważnie i wystarczająco nieodwracalnie. I faktycznie, raczej tego nie zmienimy. To, do czego jesteśmy zdolni - to zmiękczyć stawiającą nam wyzwania rzeczywistość. Uwierzyć w siebie, swoją sprawczość i sobie zaufać. Żyjąc tym, co dzisiaj i tym, co czujemy.

Zaskakująco dużo rzeczy zawsze się ułoży, ułoży się dobrze.

A czy Ty sobie ufasz?








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff