29 marca 2015

Co to jest English Heritage i czym sobie zasłużyło na wpis?

Brak komentarzy:
 



Uwaga! Tekst powstał przy współpracy z najlepszymi weekendowymi chwilami. 

English Heritage to jednostka brytyjskiego rządu sprawująca opiekę nad angielskimi zabytkami. Powstała w 1983r., a finansuje ją tutejszy Departament Kultury, Mediów i Sportu. To na tyle słowem wstępu. Wstępu, którego najpewniej w ogóle by nie było, gdyby nie mocno zaawansowana wiosna ubiegłego roku. Ale do rzeczy.

TO BYŁ MAJ

Właściwie była resztka maja, ale pachniała nie Saska Kępa, tylko angielska ziemia, którą od kilku tygodni miałam pod stopami. Była ciepła i intensywnie zielona, na tyle, że weekendowy plener wydawał się czymś bardziej niż oczywistym. Z powierzchowną wiedzą wyciśniętą wcześniej ze znajomych osób/zlizaną z Googlowego ekranu, wybraliśmy się na kolejny rekonesans naszej okolicy w rejonie West Midlands. Miało być ładnie, spacerowo i zdjęciowo. Proste potrzeby i trochę przyjemności, jak seks bez zobowiązań. Zatrzymując samochód na żwirowym parkingu pod jednym z najbardziej znanych okolicznych zabytków, Kenilworth Castle, żadne z nas nie przypuszczało, że to początek czegoś poważniejszego.

Potem wszystko potoczyło się ekspresowo. Jakaś wąska ścieżka prowadząca do zamku, kasa i pamiątkowy butik w jednym, a na jego wejściu starszy człowiek (wolontariusz - przewodnik) wymachujący kolorowym folderem. Za kilka minut nasze nazwiska czarno na białym na formularzu obok foldera. Numer karty kredytowej. Dwa bliźniacze przewodniki English Heritage i jedna słusznych rozmiarów mapa Wielkiej Brytanii z dziesiątkami czerwonych znaczków. Dziękuję, pozdrawiam, życzę wspaniałych wrażeń.

Właśnie tak w majowych okolicznościach przyrody zostaliśmy z P. w ubiegłym roku członkami klubu English Heritage. Klubu, który od tej chwili oferował nam, za niecałe 90 GBP od naszej dwójki, zapełnianie po brzegi wolnego czasu. W jaki sposób? Otwierając drzwi (a raczej bramy i wrota) do ponad 400 zabytków rozsianych po Wielkiej Brytanii, przez okrągły rok.

TO BYŁO PÓŹNIEJ

Mój entuzjazm do weekendowych wycieczek nie ustępował, ku zdumieniu niektórych kojarzących chodzenie po zabytkach z przewodnikiem w ręku albo przy uchu za dość starczą rozrywkę (szczęśliwie kolejni znajomi w wieku +/- 30 zaczęli dołączać do naszych eskapad, co utwierdziło nas w przekonaniu, że jednak zachowaliśmy na obczyźnie resztki zdrowych zmysłów). Rażące słońcem po oczach lato i kolorową jesień spędziliśmy na mniejszych i większych wypadach w angielski świat (zimą zwiedzaliśmy mniej, głównie ze względu na krótsze godziny otwarcia miejsc English Heritage). Kolekcja wrażeń i wspomnień obejmuje m.in.: powiew prehistorii w Stonehenge, mój spektakularny upadek na prostej we wspomnianym Kenilworth Castle czy szukanie się w ruinach Witley Court - imponujących rozmiarów XVII-wiecznej posiadłości i jej przepastnych ogrodach.

Muszę dodać, że heritadżowym wypadom sprzyja mocno nasze miejsce zamieszkania. Okolice Birmingham to samo centrum Wielkiej Brytanii, co sprawia, że w półtorej godziny jazdy samochodem możemy być w Londynie, a w trochę ponad dwie - zarówno na zachodnim, jak i wschodnim wybrzeżu (przykładowe wakacyjne destynacje typu Barry albo Skegness). Z takim startowym usytuowaniem niestraszne są nam żadne wyprawy ku czci i chwale English Heritage.

Ponieważ podróże, nawet te małe, to wyjątkowo płodny okres dla refleksji, nie udało mi się uciec przed jedną z nich. Któregoś dnia pomiędzy zapinaniem pasów na podjeździe pod domem a ich rozpięciem gdzieś pod kolejnym zamkiem/mostem/dużym kamieniem stwierdziłam, że mam dużo większy kontakt z szeroko pojętą i pompatycznie brzmiącą historyczną spuścizną UK niż miałam z tą rodzimą w Polsce. Za rzadko jeździłam do tych wszystkich Kazimierzy, Sandomierzy, Wieliczek i Białowieży (w dwóch z wymienionych miejsc nie byłam do dzisiaj!). Nie jestem z tego szczególnie dumna, chociaż wiem, że istnieje proste wytłumaczenie takiej sytuacji. Mając wszystko obok i pod ręką, tu i teraz, łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że przecież jeszcze przyjdzie bardziej odpowiedni czas na zrobienie z tego najbardziej odpowiedniego użytku. Pojedziesz tam na wiosnę, zobaczysz następnym razem, powiesz, że Ci dobrze jeszcze kiedy indziej...

A TO JEST TERAZ

Jest koniec marca. Właśnie przedłużyliśmy nasz związek z English Heritage na kolejny rok. Dzięki temu będziemy mieli jeszcze więcej benefitów eksplorując świetności brytyjskiej ziemi. Przed nami już nie tylko bezpłatny (pomijając opłatę za kolejny rok członkostwa) wstęp do miejsc i wydarzeń, którymi opiekuje się English Heritage. Od teraz możemy do upadłego jeździć również po Szkocji, Walii i Wyspie Man, korzystając z nieograniczonego wstępu do dziedzictwa zrzeszonych z angielskimi atrakcji: Historic Scotland, Cadw czy Manx National Heritage.

I wiecie co?

Jestem podekscytowana. Stworzyłam już listę miejsc, które koniecznie chcę zobaczyć w najbliższych miesiącach. Chcę nie móc doczekać się kolejnego wypadu z niecierpliwością dziecka. Chcę przyklejać nos do samochodowej szyby, próbując wdychać piękno, które będzie na zewnątrz. Chcę na własne oczy zobaczyć i pod własnymi palcami poczuć mury Tintagel Castle w magicznej Kornwalii, miejsca związanego z ukochaną legendą o Królu Arturze i jego rycerzach. Chcę wysyłać Wam tradycyjne pocztówki z niedzieli z najpiękniejszych miejsc.

Chcę i będę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff