4 lutego 2015

Co siedzi w głowie królowej nocy?

Brak komentarzy:
 
Fot. http://www.inyourpocket.com/


Bo że na głowie nie ma korony, to raczej pewne. Ta przekrzywiła jej się przy barze albo spadła gdzieś w tańcu, żeby odnaleźć się dopiero następnego dnia, chociaż niewidzialna. Niemiłosiernie uciskająca jej porannie pulsujące skronie, jakby trzy rozmiary za mała, przypomina o uciechach nie tak dawnej nocy. Wczoraj wyluzowana i frywolna, dzisiaj nie ściągniesz nawet jajecznicą. A pod nią dziewczyna. Królowa wczorajszej nocy, na służbie swojemu niedomaganiu następnego dnia. Niewolnica nierozumiejących spojrzeń pełnych litości, a momentami - o zgrozo - pogardy.

***

Kilka lat temu w piątkową lub sobotnią noc (nierzadko jedną i drugą) z dużym prawdopodobieństwem można mnie było znaleźć w klubie, taka byłam oryginalna. Koniec pracy, laptop do torby i szybko do domu, gdzie - nie mając na horyzoncie bardziej wygodnych ramion - wpadałam w objęcia weekendowego rytuału. Chwila odpoczynku, papieros na własnym balkonie  i długi prysznic, a wraz z nim zmywanie z siebie niechcącego skończyć się tygodnia. Reset myśli, mechaniczne czynności, podłączenie do kieliszka wina. Log in. Witamy w świecie krótkiej i intensywnej weekendowej przyjemności. 

Obserwując siebie i swoje znajome/koleżanki/przyjaciółki, nie miałam wrażenia, że jestem w tym wszystkim zjawiskiem paranormalnym, za jakie uważały mnie niektóre osoby. Osoby, które nigdy nie mówiły tego w twarz, tylko wystrzelając swoje gałki oczne na pozaziemską orbitę, posyłały w przestrzeń litujące się spojrzenia (i nie, nie mam tu na myśli troskliwego inwentarza rodzinnego z taryfą ulgową na tego typu zachowania). Osoby, których nie było
w moim bezpośrednim otoczeniu dużo (pech chciał, że staram się dobierać sobie towarzystwo z odpowiednią ilością zwojów i empatią powyżej poziomu morza), ale czasami się zdarzają i nie chce być inaczej.

Naszedł mnie dzisiaj kaprys odpowiedzi na niewypowiedziane nigdy pytania o to, dlaczego dziewczyny i młode kobiety szlajają się po klubach/łajdaczą z miastem nocą/wracają pierwszym metrem o ostatnich siłach. Powodów może być mnóstwo, a kilka z nich fizycznie jest poniżej, na wyciągnięcie ręki.

1. ZAPOMNIENIE

My, współczesne dziewczyny ze świata wysokich wymagań i wielkich oczekiwań, mamy czasami dość, tak po prostu. Poprzedniego tygodnia, całego miesiąca albo samych siebie ostatnimi czasy. Jesteśmy zmęczone presją nakładaną na nas za naszym przepastnym biurkiem w wymuskanym szklanym budynku od poniedziałku do piątku albo jeszcze dłużej. Wszystkimi tymi asapami, dedlajnami i targetami o sile pierdyliarda niutonów, która pcha nas do tyrania po godziach w swojej pierwszej pracy, często za śmieszne pieniądze. Ulepione z gliny naszych czasów, zaciskamy zęby
i przemy do przodu, łechtane wizją bycia dobrą-lepszą-najlepszą w tym, co robimy. Tak to już jednak jest na tym "najlepszym z możliwych światów", że doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny i nie chce mieć więcej nawet wtedy, gdy przygotowujemy się do ważnego przetargu, łajdaczka! W naturalny więc sposób nie starcza nam czasu na wszystko. Na swoje życie poza biurową imitacją kuchni, na wyjścia, na spotkania. Pozostaje nadrabianie zaległości weekendową porą, porą zapomnienia o wszystkim, co - niekoniecznie przyjemne - zalega w naszej pamięci. A w piątek czy sobotę, po godzinach i sącząc drinka (nieważne czy jednego, bezalkoholowego czy po jednym z dziesięciu rodzajów) zapomina się najlepiej.

2. PRETEKST DO ODPICOWANIA

Wiecznie zabiegane, zabijające co rano budzik, żeby za chwilę o mało nie zabić siebie samych w sprincie do łazienki, pędzące na złamanie karku. W zgiełku i codziennej gonitwie łatwo zagubić, częste wśród nas, przywiązanie do detalu we własnym wyglądzie. Tu na przystanku wypadnie nam spod czapki misterne ułożenie włosów, tam wystukując na klawiaturze pięćdziesiątego maila, niezauważenie pożegna się z nami perfekcyjny manicure. I właśnie dlatego raz na jakiś czas wydobywa się z nas - nawet nieproszona, a czasami wręcz głęboko stłamszona - potrzeba "odwalenia się". Tak, żeby szczęka opadła, a inne części ciala stanęły. Od góry do dołu perfekcja (nawet w zamierzonym nieperfekcyjnym wyglądzie) patrząca na innych z wysokości szpilek i spod wachlarza kilometrowych rzęs. Chcąc podobać się sobie, innym albo jednej i drugim, wyruszamy w miasto nocą weekendową porą. I nie ma w tym nic niestosownego. 

3. TOWARZYSKIE BYĆ I MIEĆ

Zdarza się, że wychodzimy w piątkowo-sobotni nocny świat bardziej dla innych niż dla siebie. Przynajmniej tak nam się wydaje, gdy przekręcając za sobą klucz w zamku, zostawiamy za drzwiami błogie i miękkie lenistwo, największy koc z Ikei i jeszcze ciepłe kapcie. Wychodzimy w ciemny i nierzadko zimny świat po to, żeby nie wypaść z towarzyskiego kręgu, nie stać się obiektem żartów albo plotek, nie skazać się na towarzyską banicję. Po dotarciu w wyznaczone na mapie nocy miejsce, okazuje się, że robimy to również dla siebie. Bo fajnie jest otworzyć drzwi do zatłoczonego lokalu, w którym czujemy się obco, żeby po chwili otworzyć usta do ludzi, przy których czujemy się jak w domu. To przykre, ale czasami możemy sobie na to pozwolić jedynie w mieście nocą.

4. TAŃCZ, MAŁA, TAŃCZ

Mam w sobie mieszankę podziwu i najzwyklejszej zazdrości dla wszystkich tych, które pewnym siebie krokiem wkraczają do klubu, kierując się prosto na parkiet. Solo, same i w pojedynkę, bez faceta, psiapsiółki czy garści znajomych. Kierowane instynktem drapieżnika polującego na kawał dobrej, mięsistej muzyki, która wykarmi, ogrzeje i zaspokoi pragnienie. Po kilku godzinach tańca jak w transie dziękują, odwracają się na zmęczonej pięcie i wracają do siebie. Solo, same i w pojedynkę.

5. ON

Możemy oszukać wszystkich, ale nie oszukamy siebie. Chociaż znajomości damsko-męskie zawarte w klubach najczęściej kończą się fiaskiem i, jeśli dobrze pójdzie, poczuciem niesmaku, bywamy niestrudzone. Duża część z nas, nawet jeśli nigdy nie przyzna się do tego publicznie, pokłada w związku z nocnym wyjściem swego rodzaju nadzieje. Nierzadko na dobre, na złe i na związek.

***

Log out. Witamy w świecie dnia następnego. Drżących z niewyspania powiek, jadło- i światłowstrętu, rozmów wielu
i z przeróżnymi ludźmi. Pamiętajmy, że tak, jak różnimy się między sobą, tak kierują nami najróżniejsze motywy
i pobudki. Dlatego biegnijmy rano na autobus, ale nie śpieszmy się nikogo osądzać. Nie oceniajmy królowych nocy po bladej twarzy i innym niż zazwyczaj zapachu, a już nikogo - po pozorach. 

PS. Pozdrawiam wszystkie "osoby". 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff