17 listopada 2014

Nie tędy, Droga. Nie te, Drogi.

Brak komentarzy:
 

Trollstigen, czyli Droga Trolli w Nowegii.
Fot. "2012-07 Trollstigen" by Chell Hill - Own work.
http://commons.wikimedia.org/

Tekst dedykuję moim Rodzicom, dzięki którym nie jest on wykarmiony autopsją, a bacznymi obserwacjami na temat świata - bliższego i dalszego. 

Lubią nam mówić, że to, co robimy z naszym życiem i w naszym życiu nie jest najlepszym pomysłem albo rozwiązaniem - to w wersji dyplomatycznej, soft i wypowiadane nawet z lekkim panieńskim rumieńcem. Waląc prosto z mostu - że jeśli nie prowadzi na manowce, to przynajmniej donikąd. Wiedzą lepiej, widzą więcej i słyszą wyraźniej, taplając się nieustannie w morzu swojego własnego życiowego doświadczenia. Często przy brzegu, bo to względnie najbezpiecznejsze miejsce i zwykle najgęściej zaludnione, co ma być rzekomym gwarantem, że się nie utopią, a nawet gdyby zaczęli, że ich odratują.

Kto? Co? Wujkowie i ciocie Dobra Rada na naszej życiowej drodze.

Mogą być naszymi rodzicami lub faktycznymi ciociami i wujkami, podpierającymi się o pień drzewa genealogicznego, co niejako upoważnia ich do ingerowania w nasze życie, to wiszące na mniejszej lub większej krawędzi (gałęzi). Mogą być z nami spokrewnieni jedynie więzami  nieformalnymi - wzajemnym wiązaniem źle układających się włosów, wymykających się spod kontroli naszych własnych rąk krawatów albo sznurówek ciemną porą, gdy noc niby jeszcze młoda, ale już wystarczająco stara, żeby wirować nad naszymi głowami, przez co przewracamy się na prostej. Mogą być wreszcie tak obcy, jak ci, których w kolejnych filmowych odsłonach spotykała Ellen Ripley, ale przy tym wszystkim nam życzliwi. Różni ich wiele, ale silnie łączy jedno,
a w zasadzie jedno i drugie: 1. chcą dobrze; 2. często beznadziejnie to przekazują.

Ad 1. 

Ach, te dobre chęci, którymi przy okazji wybrukowane jest piekło. Jedynie dlatego, że produkowane przez dobrą wiarę i w dobrej intencji naszego najlepszego bezbłędnego życia, patrzymy na nie czasami bardziej łaskawym okiem, niż być może powinniśmy. Szczególnie wtedy, gdy pochodzą od bliskich, czyli tych, którzy tak najprościej 
i najszczerzej się o nas troszczą, że nie jesteśmy w stanie tego podważyć. Dlatego słuchamy cierpliwie po raz piętnasty o tym, że konkretny zawód jest lepszy niż ten niekonkretny, a zrobienie tatuażu, niejedzenie mięsa czy podróż autostopem to, eufemistycznie rzecz ujmując, fanaberie są. Najlepiej więc przed ich użyciem, jeszcze na etapie pomysłu wprowadzenia w swoje życie, zapoznać się z ulotką zawierającą życiowe wskazania czy przeciwskazania bliskich do ich stosowania, bo przecież każdy życiowy projekt niepoparty pozytywnym doświadczeniem - i idącą za tym aprobatą - osób o większym bagażu przeżyć zagraża naszemu życiu lub zdrowiu. 

Nie rozbija się o dobre chęci. One są dobre i niech jak najdłużej będą. 

Ad 2. 

Rozbija się o przekaz.

Inaczej mówiąc - o brak poddania potencjalnej rady lub życiowego gotowca ze strony radzącego jakiejkolwiek wewnętrznej refleksji. Bo po co? Po co przypominać sobie siebie sprzed kilku chwil albo kilkunastu lat i tańczące wtedy w naszych głowach rozterki i pomysły? Lepiej autorytatywnie stwierdzić, że coś jest kiepskie i słabe albo że nic z tego nie będzie, bo radzący zna podobne sytuacje ze swojego, jakże pojemnego, albo okolicznego doświadczenia. No, a już na pewno nie będzie z tego nic dobrego. 

O ile mogłoby być przyjemniej i bardziej wartościowo, gdyby tak przed wyposażeniem porad i sugestii w słowa ciężkiego kalibru, otworzyć siebie i swoją głowę na biednego człowieka, który chce przeżywać swoje życie na swój własny sposób i zdobywając w ten sposób swoje własne życiowe doświadczenie. Doświadczenie, z którego - miejmy nadzieję - nie będzie w przyszłości strzelał na oślep do swoich dzieci, krewnych lub znajomych, jak teraz do niego strzelają. Doświadczenie, które może być pięknym kapitałem przekazywanym dalej, jeśli tylko robić to umiejętnie i szanując prawo każdego do przeżywania życia na swój własny i niepowtarzalny sposób.

Ponieważ zbliża się pora jedzeniowa, kulinarne podsumowanie dla wszystkich głodnych siebie i SWOJEGO życia:

Na śniadanie: Idź swoją drogą. Nawet najbardziej krętą.
Na obiad: Popełniaj własne błędy. Człowiek nie uczy się od patrzenia, ale od robienia. Dotyczy to również błędów, niestety albo i bez "nie".
Na deser/przekąskę:
Fot. Screen z: http://demotywatory.pl/

Kolacja nie jest najważniejsza, możemy z niej zrezygnować.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff