10 listopada 2014

Dobranoc. Co oprócz snu lubisz w śnie?

Brak komentarzy:
 
Fot. http://www.huffingtonpost.com/
Wkroczyliśmy w zewnętrznie szary i ponury czas, sponsorowany przez pogłębiającą się ciemność za oknem. Ciemno, gdy się budzimy, ciemno, gdy wracamy z pracy. Wszystko ciemność na tyle, że przez tych kilka miesięcy 
w roku robimy dyplom z odcieni szarości przechodzącej w czerń, szczególnie po zmianie czasu na zimowy 
i cofnięciu wskazówek zegarków do tyłu. 

Nic dziwnego, że spora część z nas chciałaby niedźwiedzim przykładem zapaść w zimowy sen i obudzić się dopiero w okolicy jednego z marcowych Dni - Kobiet lub Świętego Patryka, ostatecznie w lutym, żeby uśmiechać się albo krzywić na widok świata gotującego się w walentynkowej czerwieni. Tymczasem nie ma lekko i spać dane jest nam jedynie przez kilka godzin dziennie. To dużo, czy mało?

Fot. Screen z: National Heart, Lung and Blood Institute
http://www.nhlbi.nih.gov/
Dla mnie samej, kilkugodzinna dawka świata za zamkniętymi oczami jest wystarczająca. Jestem śpiącym potwierdzeniem badawczych tez o wyższości 7-8 godzinnej porcji ciagłego i nieprzerwanego snu w ciągu doby nad każdą inną. Zazwyczaj (pomijając sytuacje ekstremalne) sypiam właśnie tyle, żeby następnego ranka nie tylko nie wstawać lewą nogą, ale po drodze nie zabijać też budzika. Skłonności do drzemek po nikim nie odziedziczyłam, a innych grzechów nie pamiętam. Długość snu jest jednak tematem bardzo indywidualnym, podobnie zresztą, jak jego pora. Ja należę do - mam wrażenie - mniejszości, która zaczyna oglądać pokój z perspektywy łóżka 
o dziecinnie wczesnych godzinach (takich przed 22) i bez zewnętrznych nacisków startuję w nowy dzień ok. 7 rano, bez wględu na to, czy krzyczą pracowe obowiązki, czy w perspektywie rysuje się dzień wolny. Stuprocentowy skowronek, może oprócz tego, że oszczędzam otoczeniu wątpliwej jakości śpiewu.

Mimo że śpiąc jedynie w nocy, tylko w łóżku i zaczynając dzień wcześnie, nie sprawiam wrażenia kogoś rozkochanego w śnie, darzę go namiętnym uczuciem i nie zastąpiłabym niczym innym. Oprócz tego, że tak po prostu, to jeszcze z kilku innych powodów.

1. PIŻAMA
Fot. Campaign: Peter Alexander Sleepwear Celebrates 25 Years
Screen z: http://www.spoiltblog.com/
Sen to czas, który spędzam w jednym z ulubionych ubraniowych zestawów. Przyjemna dla ciała bawełniana piżama, krótka albo długa, zawsze kolorowa i najczęściej z grafiką. Wybierana dłużącymi się minutami
w bieliźnianych butikach mrugających do mnie kolorowym, wzorzystym i pluszowym okiem w galeriach handlowych. Czasami ogrzewana też ciepłem miękkiego szlafroczka. Senny must have i pierwsza z rzeczy, które sprawiają, że mogłabym dzisiaj wskoczyć do łóżka jeszcze wcześniej niż zazwyczaj.

2. OKOŁOSENNE PRZYJEMNOŚCI
Fot. Screen z: http://www.quailbellmagazine.com/
Łóżko, czyli jedyny mebel, na którym jestem w stanie spać, przewracać się z boku na bok i z którego nad ranem wstaję spokojnie lub zrywam się w popłochu. Oprócz błogiego snu, jest świadkiem również innych przyjemności. Ta, na której się tu skoncentruję jest odmierzana ilością przewróconych stron. Od zawsze, i już zapewne na zawsze, jestem fanką czytania wystając częściowo z pościeli (najlepiej takiej świeżo zmienionej, pachnącej
i chłodnej) i przybierając co kwadrans nową pozycję. Nie wiem, dlaczego akurat w łóżku i nieważne, czy przed snem, czy zaraz po przebudzeniu, książka smakuje mi najlepiej. Ale ponieważ z niezbadanych powodów tak właśnie jest, przyjemność lektury połączona jest z senną niczym syjamskie bliźniaki.


3. SENNE ŻYCIE
Fot. http://www.spaeden.pl/
Nie każdy scenariusz rozgrywającego się nocą w mojej podświadomości życia mi się podoba. Spadające obok mnie samoloty, gdy wdycham na łące spacerowe powietrze albo uderzenie ręką w niezidentyfikowany obiekt tak silne, że ból w nadgarstku czuję realnie jeszcze po wybudzeniu, nie należą do moich ulubionych. Są jednak
i bardziej pociągające historie, nierzadko odzwierciedlające to, o czym intensywnie myślę za dnia. Ciekawe i na swój sposób magiczne jest to nasze drugie, sekretne życie, prowadzone spod kołdry.


4. KOSMETYK
Fot. Screen z: http://mommyculture.com/
Już nasze babcie i babcie ich babci wiedziały, że sen jest największym sprzymierzeńcem kobiecej urody. Zaraz po przebudzeniu promieniejemy wewnętrznym blaskiem, który najlepiej widoczny jest na naszych twarzach. Gładkich i wypoczętych. To efekt intensywnego oczyszczania i regeneracji całego organizmu, z którym mamy przyjemność właśnie podczas snu. Najtańszy i najbardziej uniwersalny kosmetyk świata ma jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę - aplikuje się sam. Nie zamierzam z niego rezygnować i będę konsekwentnie i skrupulatnie poddawać się jego zabiegom co kilkanaście godzin.

A czy jest coś, za co Wy lubicie sen najbardziej?















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff