27 października 2014

Jesień smakuje batatami.

Brak komentarzy:
 
Kremowa jesień o smaku batatów. Prawda, że idealnie się komponują???

Jesień znam całkiem dobrze. Batata, czy też słodkiego ziemniaka (o którym będę się jednak wyrażać w pierwszym "ąę" imieniu), odkryłam niedawno. Jesień jest jak batat, a w zasadzie - zupa krem z batatów.

To, co na pierwszy rzut oka twarde, chropowate i niezjadliwe, po ugotowaniu lub innym mocno rozgrzewającym zabiegu często nabiera odpowiedniego smaku. Jesień zajadana bez swetra i płaszcza ciepłych myśli będzie po prostu mało smaczną chłodną przystawką albo niedogrzaną zupą, zapowiadającą jeszcze zimniejsze główne. Zupełnie odwrotnie, jeśli zrobić z jesieni danie samo w sobie i pochłaniać je wszystkimi zmysłami, starając się wycisnąć z niego maksimum smaku i aromatu. Bez myślenia o tym, co pojawi się na stole za chwilę, po prostu delektować się przy każdym kolejnym otwarciu ust. Oblizywać ciepłe myśli, nieśpiesznie przełykać chwile z tu
i teraz, wekować wspomnienia w ulubionym odcieniu czerwieni. Wtedy jesień może smakować pięknie.

***

Jako dziecko nie przepadałam za zupami. Były pewnym musem, chociaż nie zawsze w jego konsystencji. Wypełniały czeluści wklęsłego brzucha, który nie miał potem najmniejszej ochoty na płaski talerz niczego więcej, a wypadało zjeść jeszcze przynajmniej po widelcu jarzynki za babcię, dziadzia i ciocię Jankę, której nawet jeśli nie widywało się często, lepiej przecież było nie mieć na sumieniu. Tak, już lepiej było mieć ją na widelcu.

Moje nastawienie do zup szczęśliwie ewoluowało wraz z wiekiem. Gdy sama zaczęłam maczać palce w tym, co miałam konsumować i jednocześnie odkryłam, że mimo brudnych rąk sprawia mi to czystą przyjemność, spojrzałam na nie łaskawszym okiem. Szczególnie, gdy z pospolitych i nawet nieco przaśnych zup, za sprawą prostego blendera, lecz finezyjnych menu w restauracjach stały się towarem bardzo modnym i wyrafinowanym. 
I mimo że nadal lubię czasami zjeść grzybową zupę, tym, co kocham jest grzybowy krem, najlepiej z malowniczym "kleksem" czegoś tam na swojej gładkiej powierzchni. Cóż, jestem ofiarą zarówno swojego własnego smaku, jak mody na smak aksamitny. Flavour victim w najczystszej postaci.

Prosty w przygotowaniu i efektowny w smaku krem z batatów, który opisuję poniżej, to wynik niezdecydowania, co zrobić z podłużnymi rdzawymi warzywami, które niedawno zakupiłam. Ponieważ nie chciałam, żeby pierwszy raz z nimi w roli głównej zabolał, zdecydowałam się na bezpieczne ugotowane rozwiązanie w towarzystwie innych produktów i...smakowa intuicja mnie nie zawiodła.

Zupa krem z batatów (i nie tylko)

Składniki na ok. 5 - 6 porcji:

2 średniej wielkości bataty
2 duże marchwie
1 cebula
1 mała puszka kukurydzy (można pominąć)
2-3 ząbki czosnku
3-4 łyżki oliwy z oliwek/oleju ryżowego
1 l wody
1 szklanka wywaru warzywnego/bulionu warzywnego rozpuszczonego w wodzie
1 puszka mleczka kokosowego (400ml)
sok z 1/2 limonki
1-2 łyżki miodu
suszone płatki chilli
sól, pieprz, pół łyżki kurkumy
świeża kolendra 

Bataty, marchew i cebulę obieramy, a następnie kroimy (bataty i marchew w kostkę, cebulę - w kostkę lub piórka średniej grubości). Kukurydzę odcedzamy na sitku.

Do dużego garnka wlewamy oliwę/olej ryżowy, rozgrzewamy. Następnie wkładamy do garnka wszystkie warzywa. Przez kilka minut podsmażamy, mieszając co chwilę, żeby warzywa się nie przypaliły. W międzyczasie obieramy czosnek i dodajemy do warzyw, przeciskając przez praskę. Posypujemy suszonymi płatkami chilli (ilość zależna od naszego smaku i tolerancji na pikantne).

Po kilkuminutowym przesmażeniu warzyw, zalewamy je warzywnym wywarem i sokiem z limonki. Po chwili dodajemy wodę. Gotujemy na niewielkim ogniu ok. 25 min, do momentu, aż warzywa będą miękkie. 

Zestawiamy zupę z kuchenki i przy pomocy blendera/miksera doprowadzamy do gładkiej konsystencji. Z powrotem stawiamy zupę na ogniu (małym). Dodajemy do kremu mleczko kokosowe, miód i kurkumę. Doprawiamy solą 
i pieprzem według uznania. Czekamy aż zupa się zagotuje.

Dobrze ciepłą zupę krem nalewamy do miseczki i posypujemy świeżą kolendrą. Jak większośc zup, najlepiej smakuje następnego dnia od przygotowania.

Bardzo dobrym dodatkiem do kremu jest lekki i chrupiący indyjski przysmak - papadum (poppadom).


Krem uwieczniony na chwilę przed delektującą się konsumpcją.
Tak podana zupa krem może być z powodzeniem daniem głównym samym w sobie, idealnie komponując się kolorem i charakterem z tym, co mamy aktualnie za oknem. Delektujmy się jesiennym życiem do samego dna, a jak już się w nim rozsmakujemy - bez skrupułów prośmy o dokładkę.

I jak, smakuje?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff